czwartek, 31 marca 2016

Czerwony Pająk z Konina

Dziś wyjątkowo w formie małej refleksji. Po natknięciu się na ciekawie brzmiący tytuł jednego z polskich filmów sprzed roku. Czerwony Pająk. Od razu na myśl przyszło jedno - my też mamy przecież swojego Czerwonego Pająka w Koninie!

Wspomniany film Koszałki podobno traktuje o seryjnym mordercy z Krakowa. My tu na miejscu, w naszym własnym Koninie, także mamy swojego jadowitego pająka i na dodatek także czerwonego! To niewidoczna siła sprawcza, do tego seryjna, bo panującą przez co najmniej ostatnich 25 lat, która zabija wewnętrznie miasto. Taki nasz niewidzialny killer, który swoim zachowaniem doprowadza miasto do powolnej agonii. Do tego, że ludzie w obawie stąd uciekają, a Ci co wyjechali, nigdy tu nie wrócą.

Czerwony pająk w Koninie jak to pająki, również rozkłada swoją pajęczynę. Ta pajęczyna to m.in. syn najwyższego urzędnika w mieście, który dostał pracę w spółce publicznej, podległej ojcu, podczas, gdy ten "miał nawet nie wiedzieć, gdzie syn składa papiery". To nauczona córka, która ostatnio została dyrektorką placówki, podległej bezpośrednio swojej matce w centrali. To wakat na basenie, o którym komentarze na jednym z portalów mówiły, że był już obsadzony w momencie ogłoszenia konkursu. Do tego prawidłowo wskazywały personalnie zwycięzcę przed ogłoszeniem wyników. Taką pajęczynę można spotkać co rusz w całym mieście...

Są różne odmiany pająków, a sam pająk jest najliczniejszym rzędem wśród pajęczaków. Czerwony Pająk w Koninie był do niedawna także najliczniejszy. Jak długo jeszcze przetrwa?