środa, 22 czerwca 2016

W Turku można, w Koninie nadal nie

Pierwsze owoce zaczyna przynosić specjalna strefa inwestycyjna w Turku. Właśnie otworzono tam zakład jednego z pierwszych inwestorów, a drugi podpisał list intencyjny, który zakłada lokalizację swojego przedsięwzięcia właśnie w Turku. Razem to łącznie około 50 nowych miejsc pracy. Na początek nikt nie będzie wybrzydzał ilością, bo niemal pewne jest, że dotychczasowi inwestorzy pociągną za sobą następnych.

W Koninie również pojawiają się inwestorzy, ale tylko w mediach. Najpierw swoje plany medialnie nadmuchał potencjalny inwestor z branży meblowej, który zapowiadał budowę zakładu i zatrudnienie docelowe dla 300 osób. Oczywiście żadnej łopaty nigdy w ziemię nie wbito, a plany inwestycji po zakończeniu kampanii wyborczej pozostały tylko wirtualnymi. Teraz w mediach pojawiły się informacje o konferencji kolejnego z inwestorów z obrzeży Konina, który chce zwiększyć swoje moce produkcyjne i zatrudnić docelowo dodatkowe 100 osób. Czy rzeczywiście w mieście o największym bezrobociu w Wielkopolsce trzeba organizować konferencje, aby znaleźć pracowników? Na dodatek przez rozpoczęciem inwestycji? 

Jak zapadła klamka i stało się jasne, że elektrownia Adamów zostanie w niedalekiej przyszłości zamknięta, w Turku szybko dokończono przygotowanie terenów i włączenie ich w obszar Łódzkiej Specjalnej Strefy Inwestycyjnej, skorzystano z pokaźnych środków unijnych , stworzono jasną strategię promocji, pełną wizualizację i ruszono w świat w poszukiwaniu inwestorów. A tymczasem w Koninie, terenów w pełni uzbrojonych nadal nie widać, drogi dojazdowej tym bardziej, prowizoryczna strona "gospodarki Konina" odstrasza, a miała przecież zachęcać. Czy też będziemy musieli poczekać na jeszcze większe problemy naszych elektrowni i kopalni, aby coś w tym temacie się w końcu zmieniło? 

czwartek, 16 czerwca 2016

Na Zatorzu postawiono nowy pomnik. To Krzyż wykonany z żelbetonu przez konińską firmę Kon-Bet, wysoki symbolicznie na 1050cm, powstały z pomysłu proboszcza największej konińskiej parafii pw. Św. M. Kolbe. Ma on upamiętniać 1050 rocznicę Chrztu Polski.

Wszystko w Koninie jest biedne, to i los Krzyża też musiał być biedny. Najpierw próbowano umieścić go przed blokiem mieszkalnym nazywanym dawną "Sonatą". Protest mieszkańców sprawił, że zaniechano tej lokalizacji. W sumie nie ma się co dziwić, bo nikt nie wziął pod uwagę opinii mieszkańców. A chyba nawet najbardziej wierzący, nie chcieliby mieć widoku z okna co dzień na... Krzyż. Szybko postanowiono, że Krzyż będzie postawiony... kilkaset metrów dalej obok szkoły podstawowej. I nie byłoby w tym nic biednego, gdyby ponownie nie... wybrane miejsce.

Na uboczu, tuż przy ogrodzeniu boiska piłkarskiego "Orlik", tak, że istnieje obawa przypadkowego trafienia piłką, jak by ktoś mocniej kopnął "Panu Bogu w okno". Bez odpowiedniego placu dla wiernych, a obok zwykłej osiedlowej dróżki chodnikowej, gdzie wieczorami przesiaduje "niekościelna" młodzież. Skierowany w stronę "nie wiadomo jaką", w miejscu ani trochę reprezentatywnym, wśród gąszczu osiedlowego betonu.

Czy naprawdę w Koninie nie było godniejszego miejsca na pomnik, który miał uczcić wspaniały Jubileusz naszego kraju? Piękna inicjatywa, ale jak zawsze potraktowana po konińskiemu.

fot. konin.naszemiasto.pl